WIDEOREALCJE Z DEBAT FESTIWALOWYCH

Wczorajszą debatę „Skrwawione ziemie” można już obejrzeć w wersji wideo w dziale „Multimedia”. Jeszcze dzisiaj udostępnimy wideorelację z debaty „Między obojętnością a solidarnością. Milczenie Zachodu” i sukcesywnie publikować będziemy kolejne realcje. 

HISTORIA NA WARSZTACIE

Drugi dzień festiwalu ANAMNESES rozpoczął się od przedpołudniowych „warsztatów mistrzowskich”, które w księgarnio-kawiarni „Tajne Komplety” poprowadzili Timothy Snyder, Jochen Boehler oraz Jarosław Hrycak. W zajęciach uczestniczyła m.in. grupa dziennikarzy i ekspertów z Białorusi, Łotwy i Chorwacji.

W kameralnej atmosferze (choć miejsc siedzących i tak nie starczyło dla wszystkich gości) prof. Snyder wprowadzał słuchaczy w tajniki swojego warsztatu naukowego, wskazując na niedostatki historiografii uprawianej z zamkniętej perspektywy narodowej. „Wyobraźmy sobie – zaproponował – że oto jakimś cudownym sposobem posiedliśmy absolutną i wyczerpującą wiedzę o Żydach aż po rok 1939. Czy to wystarczyłoby nam, by przewidzieć Holokaust? Historia narodowa wystarcza dla rzetelnego opisu przeszłości, ale dla jej wyjaśnienia konieczna jest historia szersza, europejska”.

Jochen Boehler, w prezentacji zatytułowanej „Jak tropić oficerów gestapo?” z prawdziwie detektywistycznym zacięciem przedstawił – krok po kroku – jak udało mu się odkryć imiona i nazwiska gestapowców uwiecznionych na fotografiach w tzw. „Albumie Schmidta”, który IPN wkrótce zamierza opublikować.

Ostatni warsztat, bodaj najbardziej ze wszystkich żywiołowy, poświęcony był postaci Iwana Łysiaka-Rudnyckiego. Jarosław Hrycak w niezwykle barwy sposób przedstawił życie i dzieło Rudnyckiego, sama zaś postać „zaangażowanego” historyka ukraińskiego rozbudziła żywą dyskusję.

Michał Bardel

PROF. SNYDER O „SKRWAWIONYCH ZIEMIACH”

„Kiedy wybierałem tytuł swojej książki, nie zdawałem sobie oczywiście sprawy, do jakiego stopnia ten termin wejdzie do języka potocznego.”

Z prof. Timothym Snyderem rozmawia Katarzyna Uczkiewicz (Kwartalnik „Pamieć i Przyszłość)

Katarzyna Uczkiewicz: W swojej najnowszej książce stworzył Pan nową kategorię geograficzną – „skrwawione ziemie”. To przestrzeń, której mieszkańcy doświadczyli w latach trzydziestych i czterdziestych przemocy ze strony systemu nazistowskiego i stalinowskiego: Polska, Ukraina, Białoruś, państwa bałtyckie, zachodnia Rosja. Tu, w Polsce, zazwyczaj inaczej postrzegamy swoje miejsce. Jesteśmy skłonni myśleć o sobie, jako o społeczności środkowoeuropejskiej, mieszkańcach Mitteleuropy. Natomiast „skrwawione ziemie” to przestrzeń, której granice przebiegają w poprzek naszych wyobrażeń o nas samych. Uznaje Pan, że wspólne doświadczenie dwóch totalitaryzmów jest doświadczeniem integrującym ważniejszym niż różnice – kulturowe, polityczne i religijne – między społecznościami, które zostały nim dotknięte?

Timothy Snyder: Kiedy wybierałem tytuł swojej książki, nie zdawałem sobie oczywiście sprawy, do jakiego stopnia ten termin wejdzie do języka potocznego. Zauważyłem, że obecnie często posługujemy się nim jakby to była naturalna część języka polskiego czy angielskiego. Ale kiedy wybierałem sobie tytuł, nie przypuszczałem, że zostanie to odebrane jako kategoria geograficzna. Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o doświadczenia najokrutniejsze, Polska ma więcej wspólnego z Ukrainą, Białorusią czy z Rosją niż z Czechami i Węgrami. Moim zdaniem rzeczywista polska historia ma w ogóle więcej wspólnego z historią Ukrainy i Białorusi, chociaż wyobrażona historii Polski ma więcej wspólnego z Węgrami, Czechami, Austrią i tak dalej. Wydaje mi się, że polska elita intelektualna ma świadomość, że polski mit zachodni, szczególnie zachodni mit polityczny, to jest mit habsburski, ale rzeczywistość to historia i tradycje I Rzeczpospolitej, której bliżej do Europy wschodniej niż do Czech czy Węgier. Bardzo bym nie chciał, by termin „skrwawione ziemie” wykluczał inne możliwe skojarzenia, ale wydaje mi się, że jeżeli chodzi o najokrutniejszy moment lat trzydziestych i czterdziestych, to jest jak najbardziej normalne i zrozumiałe, mówić o Polsce, Białorusi, Ukrainie, państwach bałtyckich, zachodniej Rosji w ramach jednej narracji. Jest to uzasadnione tym, że opisywane przeze mnie zjawisko nakładającej się okupacji jest po persze bardzo ważne, a po drugie jest tym państwom wspólne. Zrobiłem to nie po to, by stworzyć jeszcze jedną kategorię geograficzną czy polityczną, robiłem to, żeby mieć możliwość napisania historii jednej wielkiej tragedii jako całości. Kiedy człowiek się tego podejmuje, nie może po prostu ot tak usiąść i pisać. Trzeba przemyśleć strukturę, znaleźć metodologię i kategorię porządkującą, która będzie literacko, intelektualnie i historycznie spójna. Stąd „skrwawione ziemie”.

KU: Pamiętam Pana wystąpienie sprzed kilku lat we Wrocławiu, w którym podkreślał Pan naturalną bliskość tych narodów, postulując większe ich zbliżenie – także formalne i instytucjonalne. Tymczasem z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że tendencje są raczej odwrotne.

TS: Tak, to prawda. Powiedziałbym, że Polska miała dwojakie szczęście. Po pierwsze nie została wcielona do Związku Radzieckiego. Można tu mówić o szczęściu, bo państwo satelitarne to jednak jest nadal odrębne państwo, w przeciwieństwie do republiki radzieckiej. Po drugie, Polsce udało się dołączyć do Unii Europejskiej wtedy, kiedy to było jeszcze możliwe. Sądzę, że w obecnych warunkach nie byłoby możliwe, by tak wielki kraj, jak Polska, wstąpił do Unii. Proszę zwrócić uwagę, że spośród biednych krajów postkomunistycznych Polska jest jedynym wielkim państwem, które do Unii dołączyło. To jest ogromne szczęście, bo sprawia, że Polska znalazła się na innym etapie rozwoju niż np. Ukraina. Jest niestety prawdą, że polityczne, społeczne i ekonomiczne różnice między Polską a Ukrainą są coraz bardziej widoczne. I jest smutną prawdą, że z upływem czasu coraz bardziej rośnie znaczenie wschodniej granicy Polski. Taka jest obecnie sytuacja, ale to nie jest, moim zdaniem, skutek żadnej długoterminowej tendencji, to jest skutek koniunktury ostatnich dekad dwudziestego wieku.


Cały wywiad ukaże się kwartalniku „Pamięć i Przyszłość” nr 16

MIĘDZY OBOJĘTNOŚCIĄ A SOLIDARNOŚCIĄ

Drugą z zaplanowanych na pierwszy dzień festiwalu debat była dyskusja z udziałem Basila Kerskiego, Rogera Moorhouse’a, Timothy’ego Snyder’a i Dariusza Tołczyka pt. „Między obojętnością a solidarnością. Milczenie zachodu?”. Ważnym elementem debaty okazało się wskazanie powodów, które wpływały na stosunek zachodnich społeczeństw względem zbrodni komunistycznych.

Pierwszym problemem, nad którym zastanawiali się dyskutanci, było pytanie, czy istniało coś między solidarnością a obojętnością. Dariusz Tołczyk zasugerował, że możemy mówić o dwóch rodzajach solidarności na zachodzie: solidarność z ofiarami i solidarność z oprawcami. Wszyscy dyskutanci zgodzili się, że krytykowanie Sowietów było postrzegane jako działalność niepożądana nie tylko z powodów ideowych. Istotna była też motywacja ekonomiczna. Zachód robiąc interesy z bolszewikami, chciał uniknąć sytuacji, że byłby postrzegany jako współpracownik zbrodniarzy.

Timothy Snyder zauważył, że USA nawiązało stosunki dyplomatyczne z ZSRR w 1933 – mając już wiedzę o Wielkim Głodzie na Ukrainie. W czasach wielkiego kryzysu jedynym czynnikiem, który się liczył, był czynnik ekonomiczny. W okresie zimnej wojny dla amerykańskiej propagandy bardzo niewygodny był fakt, że najgorsze zbrodnie sowieckie miały miejsce w latach 30., bo tuż po tym Związek Radziecki stał sojusznikiem Ameryki.

Snyder zwrócił też uwagę, że w niektórych kręgach entuzjazm dla komunizmu był zresztą autentyczny: „Entuzjazm czarnoskórych dla komunizmu w latach 20. i 30. nie jest żadną niespodzianką, bo tylko komuniści popierali wówczas czarnoskórych w USA. To nie była naiwność ze strony tych ludzi, prędzej brak wiedzy o Związku Radzieckim”. Roger Moorhause, zgadzając się z przedmówcami, przypomniał o ideologicznych pobudkach przemilczania sowieckich zbrodni przez niektórych zachodnich intelektualistów. Snyder, podejmując temat, wyodrębnił jeszcze jedną kategorię: ludzi, którzy początkowo milczeli, ale później przemówili (np. mający duży wpływ na brytyjskich studentów Leszek Kołakowski).

Tołczyk zauważył, że nazizm nie przedstawiał planu skorumpowania polskich elit – polskie elity szły pod ścianę. Natomiast komunizm przedstawił polskim elitom nie tylko szansę istnienia, ale i odniesienia sukcesu. W toku dyskusji Basil Kerski zwrócił też uwagę na to, że pod koniec istnienia III Rzeszy jej propaganda cynicznie budowała wizerunek hitlerowskich Niemiec, jako państwa, które broni wartości Zachodu przed bolszewizmem.

W dalszej części dyskusji podejmowane były m.in. tematy współczesnego postrzegania nazizmu i komunizmu. Roger Moorhouse zauważył, że młody człowiek idący ulicą w koszulce z sierpem i młotem jest tolerowany, podczas gdy trudno wyobrazić sobie analogiczną sytuację z człowiekiem w koszulce ze swastyką.

Publiczność w swoich pytaniach poruszała m.in. kwestię analogii między stosunkiem USA do Katynia, a współczesnych stosunkiem do Chin.

Debatę moderował Jan Skórzyński.

DEBATA „SKRWAWIONE ZIEMIE”

W wypełnionej po brzegi auli Ossolineum rozpoczęła się pierwszą z debat Festiwalu „Wiek XX. Anamnese”. Zaproszeni goście – Jochen Boehler, Jarosław Hrycak, Grzegorz Hryciuk i Timothy Snyder – rozmawiali na tematy poruszane w książce „Skrwawione ziemie.

Na wstępie gospodarz miejsca, dr Adolf Juzwenko życzył wszystkim zgromadzonym, aby „wyszli z tego festiwalu mądrzejsi”, a Andrzej Brzezicki trafnie zauważył: „Rzadko się zdarza, aby w sobotnie południe sala przy okazji debaty na tak poważny temat była pełna”.

Pierwsza część dyskusji dotyczyła zasadności podejmowania prób pisania historii z perspektywy ogólniejszej, niż narodowa.

– Nie da się zrozumieć historii Polski bez historii krajów ościennych. Pytanie brzmi: jak to połączyć? – pytał Timothy Snyder. Jego zdaniem nie znaleziono jeszcze sposobu, jak objąć jedną narracją historię zarówno nazistowskich Niemiec, jak i Związku Radzieckiego. – Z perspektywy zachodu łatwiej jest patrzeć na Niemcy, jako na państwo po prawej, a Zawiązek Radziecki, jako na państwo po lewej – mówił amerykański historyk Ale w ten sposób możemy nie zauważyć, że zdecydowana większość ofiar obu reżimów zginęła na ziemiach, które były okupowane zarówno przez totalitaryzm nazistowski, jak i radziecki.

Wtórował mu ukraiński historyk Jarosław Hrycak: – Wszyscy jesteśmy ofiarami tzw. paradygmatu narodowego, wszyscy piszemy z perspektywy naszego narodu. A książka Snyder’a pokazuje nam bardzo wyraźnie, bardzo przejmująco, że niczego, nawet Wielkiego Głodu, nie da się zrozumieć, znając tylko ukraiński punkt widzenia – mówił Hrycak.

Grzegorz Hryciuk, zgadzając się z przedmówcami, zauważył, że skupiając się na narodowej martyrologii, trudno jest zauważyć szerszy kontekst.

Problemy historiografii niemieckiej w tym zakresie relacjonował Jochen Boehler – Bezpośrednio po wojnie nikt w Niemczech nie pisał o zbrodniach niemieckich. Był to temat tabu. Z czasem społeczeństwo zostało jednak zmuszone do zajęcia się zbrodniami hitlerowskimi. Efektem tego było powstanie tysięcy książek nt okupacji niemieckiej w krajach Europy środkowo–wschodniej, ale były to publikacje pisane z perspektywy sprawców – mówił Boehler. W jego ocenie Niemcy bardzo mało wiedzą o tym, co wydarzyło się na ziemiach opisywanych przez Snyder’a. – Wyjątkiem jest oczywiście Auschwitz. (…) Problem polega na tym, że w Niemczech ktoś, kto w jednej książce pisze zarówno o zbrodniach niemieckich, jak i o zbrodniach sowieckich, może być posądzony o chęć zrelatywizowania niemieckiej winy – stwierdził niemiecki historyk.

Kolejne wypowiedzi dotyczyły m.in. problematyki ofiar. Snyder wyraził przekonanie, że porównanie zbrodni i ofiar jest wtórne – Chodzi o dogłębne badanie. Projekty porównawcze nie są same w sobie ciekawe – ocenił.

Jego zdaniem interesujące mogą być natomiast porównania wyłaniające się z projektów, które w swoich założeniach nie mają być porównawczymi. Snyder zauważył też, że wielkie liczby składają się z jednostek. – Różnica między liczbami 1 000001 a 1 000 000 jest taka sama, jak między 1 a 0 – dodał.

Jarosław Hrycak opisujc stosumek Ukraińców do historii swojego kraju zwrócił uwagę, że kłócą się oni o Banderę, ale w sprawie Wielkiego Głodu panuje wśród nich consensus. – Nie mamy wspólnych bohaterów, ale mamy wspólne ofiary – powiedział.

Poruszane były też kwestie dotyczące Rzezi Wołyńskiej. Wg. Timothego Snydera nie można zrozumieć rzezi wołyńskiej, bez uwzględnienia obecności na tych terenach Sowietów i Niemców. – Jeżeli ktoś mówi, że jest to sprawa wyłącznie polsko–ukraińska, to ma podejście polityczne – ocenił.

Hrycak natomiast podkreślił – Na Wołyniu wydarzyło się to, co Polacy nazywają ludobójstwem. Wiem, że jestem jedną z niewielu osób na Ukrainie, która to przyznaje. Ale zwracam się do Państwa z prośbą: jeżeli jest to możliwe, to proszę nie podsycać tej dyskusji. Ukraina nie jest na nią gotowa.

Na zakończenie była możliwość zadawania pytań z sali. Dyskusję moderował Andrzej Brzezicki.

KONFERENCJA PRASOWA

Prof. Timothy Snyder, gość specjalny „Anamnes”, przedstawił dziennikarzom ideę „skrwawionych ziem”, która stała się inspiracją pierwszej edycji festiwalu.

Punktualnie o godz. 10.30 we wrocławskim Art Hotelu Marek Mutor, dyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, otworzył konferencję prasową, inaugurującą 1. Międzynarodowy Festiwal Historyczny „Wiek XX. Anamneses”.

Po przedstawieniu gości głos zabrał Timothy Snyder, autor książki „Skrawione Ziemie”, który zauważył, że na terenach Polski, Ukrainy, zachodniej Białorusiu, zachodniej Rosji i państw bałtyckich – ziem okupowanych zarówno przez hitlerowskie Niemcy, jak Związek Radziecki – zostało zamordowanych 14 z 17 milionów ogółu ofiar obu totalitaryzmów. Stąd nazywanie tych terenów „skrwawionymi ziemami” wydaje się w pełni uzasadnione. Snyder podkreślił, że pisząc swoją książkę, w miejsce tradycyjnej (i łatwiejszej) perspektywy narodowej, przyjął podejście ogólne – „Jeżeli chcemy zrozumieć własne narody, siebie samego, musimy też zrozumieć innych”.

Następnie głos zabrał ponownie Marek Mutor, który wyjaśnił, skąd się wzięła nazwa festiwalu: „Anamneses znaczy odpomnienia. Chcemy odpominać historię XX wieku”.

Trzeci z uczestników konferencji, Aleksander Kardyś (przedstawiciel Fundacji „Tygodnika Powszechnego”) w kilku słowach przedstawił genezę festiwalu: pomysł narodził się w Krakowie, a wyszedł z przymiotnika określającego krakowski tygodnik – „powszechny”. „Chcemy upowszechniać to, co jest zamknięte w jakiejś wąskiej grupie profesorów historii.

Chcemy wyjść do ludzi, którzy myślą, że nie interesują sięhistorią, że ich historia nie dotyczy” – mówił Kardyś. Dlatego organizatorzy zdecydowali sięna formułę festiwalu, a nie konferencji naukowej – „Bo festiwal ma w sobie pierwiastek ludyczny ”. Organizatorzy chcą, aby zajęcie się historią, nawet trudnym tematem, mogło sprawiać przyjmność. Stąd w programie, poza debatami i warsztatami, znalazły się też koncerty, spektakle teatralne, pokazy filmowe, czy wystawa plenerowa. Kardyś podkreślił też otwarcie Wrocławia na kulturę wysoką, czego kolejnym dowodem jest podchwycenie przez prezydenta Dutkiewicza idei festiwalu historycznego.

Pojawiło się również pytanie z publiczności, które niejako zapowiedziało drugą z zaplanowanych przez organizatorów debat: „Między obojętnością a solidarnością. Milczenie Zachodu?”. Gość z Łotwy poprosił prof. Snyder’a o przedstawienie stosunku przeciętnego mieszkańca USA do Józefa Stalina. Szczegółowe odpowiedzi na to, jak i szereg innych ważnych pytań dotyczących „Skrwawionych Ziem”, będzie można usłyszeć uczestnicąc w wydarzeniach zaplanowanych na 5 festiwalowych dni.

OTWIERAMY BIURO FESTIWALOWE

Od dzisiaj Biuro Festiwalowe będzie czynne od 9.00 do 20.30. Można tam uzyskać aktualne informacje na temat Festiwalu, dostać ostatnie numery „Tygodnika Powszechnego” z dodatkami „Anamneses”, zapisać się na warsztaty, kupić kartę „Anamneses” i bilety na spektakl „Czas terroru”.

W naszym biurze można też nabyć gadżety festiwalowe, wydawnictwa Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” i Instytutu Pamięci Narodowej.

Adres: Kamienica „Pod Złotym Słońcem”, ul. Rynek 6 / ul. Kiełbaśnicza 5

tel.: 726 439 814

email: [email protected]

PIERWSI GOŚCIE FESTIWALU

Festiwal rozpoczyna się za dwa dni. Do Wrocławia przybywają pierwsi goście. Właśnie powitaliśmy prof. Jarosława Hrycaka z Ukrainy, który weźmie udział w debacie „Skrwawione ziemie” (sobota, 12.05, godz. 13.30) i warsztatach mistrzowskich (niedziela, 13.05, godz. 12.00). Czekamy na kolejnych gości.

KONCERT NA OTWARCIE FESTIWALU

Ze względu na niekorzystne prognozy pogody na 12 maja, koncert Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej odbędzie się w kościele pw. Marii Magdaleny przy ul. Szewskiej.

W programie „Lamentations I” Pierre Thilloy’a na skrzypce i wiolonczelę i „Symfonia pieśni żałosnych” Henryk Mikołaja Góreckiego na sopran i orkiestrę.

Wystąpi Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. Witolda Lutosławskiego we Wrocławiu pod dyrekcją Marka Pijarowskiego. Wykonawcy: Ewa Vesin – sopran, Marcin Markowicz – skrzypce, Maciej Młodawski – wiolonczela. 

KAMPANIA REKLAMOWA

Od 1 maja na ulicach Wrocławia można zobaczyć plakaty, bilboardy i citylighty Festiwalu. Autorem szaty graficznej jest Artur Skowroński z wrocławskiej ASP.